Lowepro Pro Trekker 400 AW – recenzja plecaka

Lowepro Pro Trekker 400 AW – recenzja plecaka

Produkty firmy Lowepro używam od kilku lat. Cenię je przede wszystkim za użyteczność, wysoką jakość materiałów i wykonania, a przy okazji za ciekawą stylistykę i kolory. Istotnym elementem jest także dożywotnia gwarancja, którą zapewnia producent.

Podczas ostatniej wyprawy do Patagonii miałem okazję testować jeden z plecaków przeznaczonych na długie wyprawy – model Pro Trekker 400 AW. Plecak był intensywnie eksploatowany, zarówno podczas całodniowych górskich wędrówek, jak i podczas marszu po atlantyckim wybrzeżu. Poddany został działaniu mrozu i intensywnego deszczu. Razem ze mną przedzierał się przez dzikie, leśne obszary, przeciskał się pomiędzy ostrymi skałami i dzielnie chronił sprzęt na skałach obmywanych morskimi falami.

Plecak jest dosyć spory, według producenta mieści się w nim duża lustrzanka z gripem plus duży teleobiektyw 400/2,8. Pierwsze wrażenie było jednak inne – on jest wyraźnie mniejszy niż poprzedni model, którego używałem do tej pory – Photo Trekker AW II…

W nowym modelu wymiary uległy niewielkiej zmianie w porównaniu do poprzednika. Korpus plecaka jest głębszy, ale krótszy. Posiada za to dwie spore kieszenie po bokach – na drobne akcesoria z jednej strony i na bukłak lub zwykłą dużą butelkę z napojem z drugiej. Ponadto na górze istnieje możliwość doczepienia dodatkowego nakrycia, tak jak w typowych plecakach wyprawowych, dzięki czemu można bez problemu schować tam np. śpiwór. Całość prezentuje się więc podobnie jak poprzednik, jednak sam plecak jest ciut mniejszy. Obecnie uznaję to za zaletę, gdyż sprzęt mieści się bez problemu, a ja nie wyglądam jak objuczony Beduin, idąc do sklepu spożywczego w małej wiosce :-).

No właśnie – pojemność plecaka.

Na wyprawę zabrałem dwa korpusy Canona 5D MkII z trzema obiektywami – EF 100-400/4,5-5,6 L; 24-105/4 L oraz 16-35/2,8 L i statyw Gitzo Carbon Systematic z dużą głowicą kulową Manfrotto 468MGRC4 oraz sporo foto szpeju. Jednak oprócz sprzętu fotograficznego do plecaka musiały też zmieścić się ubrania, jedzenie na kilka dni, śpiwór, mata samopompująca oraz namiot – wielki 4,5 kg ekspedycyjny Marabut. Ciężar całkowity to ok. 25 kg (sic!).

Podczas pierwszej przymiarki przed wyjazdem byłem mocno zaniepokojony, czy ten ogromny ciężar wytrzymają nie tylko moje plecy, ale także szwy w plecaku. Jakakolwiek niedoróbka materiałowa lub techniczna w odludnym terenie byłaby bardzo problematyczna. Prawdopodobnie należałoby pozostawić kosztowne obiektywy w lesie, a w dalszą podróż zabrać jedynie jedzenie i ubranie… Straszne ;-)
Plecak musiał być więc niezawodny!

Do głównej komory, oprócz sprzętu fotograficznego, trafiła część ubrania. Mata zajęła miejsce przewidziane przez producenta na laptopa, śpiwór trafił pod górną klapę, zaś olbrzymi namiot udało się zamocować na styk pod spodem. Troki mocujące mogłyby być ciut dłuższe. Niestety, pozostała jeszcze reszta ubrania oraz liofilizowane jedzenie, które co prawda nie zajmuje zbyt dużo miejsca, ale schować je gdzieś trzeba…

Na szczęście przypomniałem sobie o daily packu, który był sprzedawany razem z poprzednim modelem Lowepro. Bez problemu udało się go przytroczyć do zewnętrznej części plecaka, mocując częściowo do bocznych uchwytów oraz do wystającego statywu. Szkoda, że obecnie daily pack nie jest już na wyposażeniu.

Ogólne uwagi odnośnie użyteczności.

W plecaku zmieniło się mocowanie statywu. Nie ma już gumowych zaczepów i doczepianego koszyka na dole. Ich miejsce zajęła otwarta kieszeń, do której wsuwa się jedną lub dwie nogi statywu, a jego końcówkę można schować do pokrowca ukrytego pod suwakiem. W pierwszym momencie uznałem to za wadę, gdyż pojawił się problem z szybkim odłożeniem plecaka – wystające nogi zahaczają o podłoże. Po krótkim czasie przyzwyczaiłem się jednak do tego rozwiązania i uważam że jest ono lepsze. Zmienił się środek ciężkości i statyw nie przesuwa się już bezwładnie koło głowy. Proste i praktyczne, ale dodatkowego pokrowca nie używam :-)

Pro Trekker 400 AW posiada z przodu kieszeń oraz dodatkowy futerał na laptopa. Według danych producenta przeznaczony jest dla komputerów panoramicznych z przekątną ekranu do 15,4 „. Obecny od kilku lat standard w notebookach z systemem Windows to 15,6”, więc mój laptop, niestety, nie mieści się do futerału. Zresztą, nawet gdyby się zmieścił, to i tak zabrakłoby miejsca na zasilacz. Mojego uznania nie znalazło również zapięcie tej komory. Mały zatrzask, blokujący komorę na laptopa, zamocowany jest powyżej zamka do komory głównej, więc jeżeli chcemy sięgnąć po aparat, musimy uporać się z kolejnym zamknięciem. Jest to niepraktyczne podczas intensywnego fotografowania, a samo zapięcie uniemożliwia wykorzystanie komory do innych celów niż transport komputera. Kieszeń ta była znacznie lepiej rozwiązana w poprzednim modelu plecaka, gdzie był solidny suwak i można było przechowywać tam bezpiecznie drobne rzeczy.
A zatem w tym wypadku – minus, głównie za mocowanie i rezygnację z suwaka.

Fajnym dodatkiem w najnowszym modelu są schowki na karty pamięci. W sumie można schować sześć kart, a dodatkowa nakładka umożliwia oznaczenie czy karta jest już zapełniona czy pusta. Niestety, w schowkach nie mieszczą się większe karty typu CF wraz z plastikowymi pudełkami i trzeba chować je samodzielnie. Należy więc bardzo uważać na piasek, aby nie dostał się na karty i nie zablokował dziurek, gdyż bardzo łatwo uszkodzić wtedy aparat.

Na klapie, tak jak w poprzednim modelu, są jeszcze cztery schowki na drobne akcesoria. Nie wiem tylko dlaczego suwaki w trzech przegródkach umieszczone są pionowo. Zdecydowanie wolałem rozmieszczenie poziome :-)

Komora główna jest, jak zwykle w produktach Lowepro, bardzo użyteczna i poprzez samodzielne zbudowanie przedsionków możemy idealnie dopasować ją do swoich potrzeb. Dużym plusem jest też głębokość plecaka – większa – w porównaniu do poprzednika. Pomimo więc, że jest on ciut krótszy w środku /o Beduinie już było :-)/, to bez problemu zmieściły się w nim wszystkie korpusy i szkiełka – co ważne z założonymi osłonami przeciwsłonecznymi.

Pod spodem plecaka znajduję się jego dodatkowe okrycie, które wykorzystuje się podczas intensywnych opadów. Przy lekkim, krótkim deszczu zastosowany materiał doskonale chroni sprzęt i tego typu osłona jest niepotrzebna. Niestety, dodatkowy kaptur jest odrobinę za krótki, więc podczas ulewy statyw trzeba nieść w ręce.

Pomimo że Lowepro nie jest typowym plecakiem turystycznym, to jego system nośny jest wygodny i można go dobrze dopasować do własnej sylwetki. Ciekawym rozwiązaniem są też elastyczne opaski, w które można wsunąć nadmiar paska. To kolejny plus w porównaniu do poprzednika.

Podsumowanie

Plecak Lowepro Pro Trekker 400 AW doskonale sprawdził się podczas fotograficzno-trekkingowej wyprawy do Patagonii. Pomimo kilku małych minusów, był bardzo użyteczny i świetnie sprawdzał się podczas intensywnego fotografowania. Użyte materiały bez szwanku przeszły wszelkie trudy podróży i plecak w każdej chwili gotowy jest na kolejną podróż w nieznane :-) Zdecydowanie polecam go wszystkim fotografom i podróżnikom.

Adam Ławnik
kontakt@adamlawnik.pl

P.S. Zdjecia przedstawiają oba modele używane w Patagonii – Pro Trekker 400 AW oraz Pro Trekker 600 AW.