Nad oceanem

Nad oceanem / 5 kwietnia 2012 roku

Patagonia to nie tylko wysokie góry z lodowcami czy bezkresne stepy ciągnące się po horyzont. Patagonia to także otaczające ją oceany – Pacyfik od zachodu i Atlantyk od wschodu. Zachodnia strona to jednak niedostępne tereny, w większości pozbawione ludzkich osad. Za to strona atlantycka, nie licząc przylądka Horn, jest łagodna i przyjazna dla turystów. Przynajmniej tak się wydaje, kiedy patrzy się na nią na mapie…

W parku Monte Leon brzegi są klifowe z wysokimi przepaściami, a na plażę prowadzi jedynie kilka wąskich zejść. Przy jednym z nich, niedaleko siedziby parku, stoi duża tablica z ostrzeżeniem o niebezpieczeństwie.
Hmm… Najpierw ten uśmiechnięty kot, a teraz znowu jakieś problemy?

Jak wiadomo, na oceanie są przypływy i odpływy, w tym rejonie zaś są one wyjątkowo duże i dochodzą do kilkunastu metrów w ciągu dnia!
Mam sporo szczęścia, gdyż właśnie dzisiaj różnica poziomów jest największa i w środku dnia będzie możliwość dotarcia na wyspę kormoranów. Brzmi zachęcająco!

Zgodnie z zegarkiem morze zaczyna się cofać i odsłania coraz szersze połacie brzegu. Jest to niezwykle interesujące, gdyż pozwala eksplorować coraz większy obszar, który jeszcze przed momentem był zalany. Pojawiają się uskoki i zagłębienia w dnie, woda odkrywa podwodne głazy obrośnięte morską roślinnością i oblepione tysiącami małży. Po mokrym pisaku biegają kraby.

Niektóre wyglądają śmiesznie, gdyż tak jak kamienie są obrośnięte glonami i nie widać im oczu niczym u pudla :-)
Ustępująca woda odsłania ciekawą strukturę morskiego dna i tworzy fotogeniczne odblaski na mokrym piachu, a odbijający się błękit nieba nadaje mu intensywnego niebieskiego koloru. Fotograficzny raj dla fanów wzorów i kompozycji!

Maszeruję w kierunku wyspy, omijając jedynie niewielkie kałuże, które powstały w największych zagłębieniach. Dno morza w większości jest piaszczyste i gładkie, miejscami pokryte rumowiskiem śliskich kamieni. Ptasia wyspa niestety pozostaje twierdzą nie do zdobycia. Ściany jej są zupełnie gładkie i śliskie, a w dodatku pionowe na kilkanaście metrów. Ptaki nie przypadkowo wybrały sobie to miejsce na lęgowisko, aby ustrzec się przed nieproszonymi intruzami, takimi jak na przykład ja :-).

Nie zawsze jednak żyły w spokoju. Przez wiele lat pozyskiwano tutaj ptasie guano, które następnie było przerabiane na brzegu. Czego to człowiek nie wymyśli – nawet na ptasich odchodach można było zrobić biznes :-).

Po starych czasach został guano kolektor oraz lina, po której pracownicy zjeżdżali na wyspę.

Kieruję się w stronę brzegu. Podmywająca go woda wymywa dziwaczne groty, a kilka lat temu utworzyła nawet podwodną jaskinię, która niestety się zawaliła. Na gładkich, wymytych wodą ścianach widać ślady po wielkiej wodzie, która dotrze tu już niebawem.
Chodzenie po morskim dnie robi na mnie bardzo duże wrażenie!

Na spokojnej tafli morza, pomimo braku wiatru, pojawiają się wysokie fale, a ciągnące się po horyzont piaski momentalnie znikają pod wodą. Zaczyna się przypływ.

Wyjście na brzeg jest tylko w jednym miejscu, a dookoła tylko pionowe skały. Patrzę na to trochę z przerażeniem… Osoba nieprzygotowana na te dziwy natury byłaby w tym miejscu zupełnie bez szans na ratunek. W ciągu godziny woda zalewa wszystkie płycizny oraz drogę powrotną, a wysokie fale z impetem uderzają w skały.

Wieczorem spoglądam w dół na wyspę kormoranów i wzburzony ocean. W miejscu, po którym chodziłem w ciągu dnia, teraz jest ok. 13 m wody. Ech… Czuć potęgę natury, aż ciarki przechodzą po plecach.

Adam

2 komentarze

  1. Teraz Łukasz obiecał zamieszczać relacje w odstępach dwu lub trzy dniowych. Zresztą nich sam potwierdzi :-)

  2. Patagonia to w ogóle jedno WIELKIE WRAŻENIE,a krab najwyraźniej pozuje i wie o co chodzi w tym wszystkim,że świat będzie go oglądał.Co jeszcze niezwykłego pokażecie na swoich zdjęciach???No szybciej.(to jest prośba choć może tak nie brzmi.:-)Pozdrawiam całą ekipę.

Skomentuj